Po kilku ostatnich skandalach sędziowskich Polski Związek Bokserski postanowił przeszkolić… dziennikarzy piszących o boksie!
Inicjatywa wydaje się godna uwagi. PZB chce poprowadzić szkolenie na temat punktowania walk zawodowych. Nauka ma przede wszystkim polegać na wspólnym analizowaniu wybranych pojedynków (i tu od razu nasuwa się pytanie: czy zostaną poddane analizie walki, które wzburzyły środowisko polskich fanów pięściarstwa? Mam na myśli skandaliczny wynik pierwszego pojedynku Snarskiego z Cieślakiem, lub walkę tego drugiego z Zeganem i "słynne" 10-8 wypunktowane na korzyść Cieślaka przez Włodzimierza Kromkę… mimo iż Zegan nie leżał na deskach, a przebieg rundy nie wskazywał na absolutną dominację Cieślaka).
Nie byłoby w tym oryginalnym pomyśle PZB nic dziwnego, gdyby nie to, że szkolenie ma trwać kilka dni (!), kosztować ok. 900 zł (!), a głównym prowadzącym ma być Leszek Jankowiak (!).
Leszek Jankowiak to z pewnością bardzo dobry sędzia. I w dodatku prawdziwy patriota! Jak bardzo potrafi przedkładać ów patriotyzm ponad neutralność i obiektywność sędziowskiego rzemiosła pokazał punktując rewanżową walkę Rafała Jackiewicza z Janem Zaveckiem. Przypomnijmy, że walka momentami wyglądała, jak mecz piłkarski niemalże do jednej bramki. Ciężko byłoby wskazać choćby jedną rundę wygraną przez Jackiewicza, który po walce sam przyznał, że walka mu nie wyszła i sromotnie ją przegrał na własne życzenie. Podobne zdanie wyraził jego promotor Andrzej Wasilewski, a także trener Fiodor Łapin i chyba każdy dobrze widzący na oczy kibic przed telewizorem oglądający zmagania Rafała.
Inne zdanie, co do przebiegu walki, miał Leszek Jankowiak. Wypunktował remis (114-114)… Chciałoby się powiedzieć, komentując ten "remis": patriotyzm patriotyzmem, ale sędziowanie niech mimo wszystko pozostanie bezstronne.
Wróćmy do szkolenia. Pytania same cisną się na usta. Czy naprawdę trzeba, aż kilku dni, by wytłumaczyć ludziom na co dzień żyjącym boksem, na czym polega punktowanie walki zawodowej i jaka jest różnica między punktacją w formule amatorskiej, a boksie zawodowym? Czy naprawdę to musi kosztować prawie tysiąc złotych? Do czyjej kieszeni wpadnie ta spora sumka? I ostatnie pytanie, choć najważniejsze: czy po ostatnich sędziowskich kompromitacjach PZB nie powinno ponownie przeszkolić sędziów, zamiast organizować szkolenie dla dziennikarzy?!
Komu chcecie robić wodę z mózgu, Panowie z PZB?
Czas politruków się skończył. Kit wciskajcie innym.