sobota, 1 stycznia 2011

Skandal roku, czyli wynik walki Krzysztofa Cieślaka z Dariuszem Snarskim (10 X 2010, Łomianki)

Kontrowersje bokserskiego roku 2010. Część I: skandal roku.

To jest skandal – ja się nie bawię w te klocki!” – powiedział po ogłoszeniu werdyktu Krzysztof Kosedowski, były pięściarz, dziś trener i komentator telewizyjny. I faktycznie miał rację! Wynik walki pomiędzy Dariuszem Snarskim (32-31-2, 6 KO), a Krzysztofem Cieślakiem (16-2, 5 KO) jak chyba żaden inny wynik pojedynku między polskimi bokserami zawodowymi, wzbudził powszechne oburzenie.

Walka mogła się podobać. Stroną nacierająca był starszy o blisko 17 lat Snarski -  "walczący niczym w transie", jak słusznie zauważył wspomniany już wcześniej Kosedowski. Podwójny, czasami potrójny lewy prosty, kombinacje, mocne i widoczne ciosy na tułów, świetna obrona przed groźnymi kontrami Cieślaka, żelazna wydolność do ostatniej rundy i zaciętość – mogłoby się wydawać, że to aż nazbyt dużo, żeby wygrać tę walkę z niezwykle anemicznym tamtego wieczora Cieślakiem, który całe swoje boksowanie sprowadził do „czekania na jeden nokautujący cios”.

Cieślak w tej walce nie wygrał więcej niż dwie rundy (być może 1. i 9. rundę, w której kilkoma celnymi sierpowymi zachwiał Snarskim). Trzeba również dodać, że w starciu 2. doświadczony sędzia ringowy Daniel van de Wiele odjął jeden punkt Cieślakowi za uderzenie głową, które skutecznie rozorało łuk brwiowy Snarskiego i do końca walki zalewało krwią jego oko, co jednak nie za bardzo przeszkadzało białostocczaninowi punktować statycznego i dającego się trafiać Cieślaka.

Jakże wielkie było zdziwienie zgromadzonej publiczności i chyba nawet samego teamu Cieślaka (może oprócz Diablo Włodarczyka, sekundującego w narożniku Cieślakowi), gdy konferansjer odczytywał punktację: jednogłośne zwycięstwo na punkty Krzysztofa Cieślaka! Mimo że walka odbywała się na terenie zawodnika grupy promotorskiej Tomasza Babilońskiego, publiczność potrafiła obiektywnie skomentować ten fakt: długie gwizdy i buczenie dobrze oddały atmosferę jaka zapanowała na hali po ogłoszeniu tego niesprawiedliwego wyniku. Cieślakowi puściły nerwy i w wymownym geście „podziękował” publiczności za ten komentarz. No cóż...

Ciężko przyjąć, że wynik walki był sędziowską pomyłką... Pozostało dojmujące uczucie "przekręcenia" wyniku, "przekręcenia" Snarskiego i robienia kibiców w przysłowiowego wała. Nawet zazwyczaj nieruchawy Polski Związek Bokserski nie mógł przejść obok sprawy obojętnie.

Sprawiedliwości stało się jednak zadość! Dwa miesiące później Snarski wziął srogi odwet w walce rewanżowej, która spokojnie mogłaby być nominowana do walki roku na krajowym podwórku. Dwa nokdauny Cieślaka (runda 3. i 9.) i większość rund wygranych wyraźnie przez kolejny raz świetnie dysponowanego Snarskiego, tym razem nie pozostawiły już wątpliwości, kto na obecną chwilę jest najlepszym polskim zawodnikiem wagi lekkiej w Polsce…

PS. Ciekawostka: należy nadmienić, że wynik z kart punktowych ogłoszony tuż po walce różni się od tego „formalnego” i zaksięgowanego na boxrec’u. Ale kto by się tym przejmował...

GM

Pierwsza część tego momentami jednostronnego pojedynku, zakończonego kontrowersyjnym wynikiem:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz